sobota, 30 maja 2015

Maj w zdjęciach

Cześć!
Bardzo podoba mi się forma podsumowania miesiąca w postaci zdjęć. Dzięki niej możemy dowiedzieć się czegoś więcej na temat drugiej osoby, poznać ciekawe miejsca czy smakołyki. Pomyślałam, że i ja mogę pokazać Wam co królowało u mnie w ostatnim miesiącu! Co Wy na to? 
Zaczynamy!


Składniki królujące w tym miesiącu: kokos, kokos, kokos i KOKOS. W każdej postaci, w każdym wydaniu, połączony ze wszystkim.

 

Tutaj w wersji wakacyjnej (brakuje mi już tylko słońca, palmy, plaży i leżaka).


Zestaw zapachów do samochodu - Sun & Sand, Ocean Water i... Coconut Bay! Dwa pierwsze rozwiesiłam w samochodach moich bliskich, a kokos wylądował w mojej szafie. Naprawdę polecam to rozwiązanie - na tak małej przestrzeni zapach jest niesamowicie mocny, a ubrania po wyjęciu z szafy delikatnie pachną.
Pisałam już kilka słów o zapachach z Yankee Candle, możecie przeczytać tu: klik.


Odchodząc od kokosa, ale zostając przy pysznych rzeczach - białe Oreo. Najlepszy słodycz na świecie, ręczę za to. Oreo oblane białą czekoladą, czego chcieć więcej? A no może tego, żeby było dostępne w Polsce...


Wielkie, styropianowe serce, czyli miłosny projekt w toku. I moja ulubiona pościel z Ikea!


 Włóczykij i mądrości spotkane w pubie. Czysta prawda!


Bardzo ładne i niedrogie rzeczy w sklepie Kik. Skusiłam się na jasnoróżowy chustecznik.


 Odwiedziny u babci i wieeelkie zakupy ogrodowe.


 Pyszny krem porowo - szpinakowy w Zbożowej. Jeśli będziecie kiedyś w Łodzi i najdzie Was ochota na pyszne i ciekawe kombinacje wegetariańskie lub wegańskie, to koniecznie odwiedźcie Zbożową (klik).


Ewentualnie zjedzcie zupę i chleb w lokalu Zupa&Chleb! (klik). Na pierwszym planie zupa zielona zawierająca między innymi jarmuż, brokuł i groszek, w tle zupa z soczewicy, a wszystko podane w... jadalnych miskach! Do tego pajda świeżego chleba, a wokół prosty i nowoczesny design.


A wraz z nowoczesnym designem wystawa prac świetnego łódzkiego grafika Gouda Works (klik) nawiązująca do rejonów Łodzi.

A jak minął Wam maj? Może w tym miesiącu wydarzyło się coś specjalnego?
Życzę Wam, aby nadchodzący czerwiec był dla Was dobrym miesiącem!

Do następnego, pa!

piątek, 29 maja 2015

Yankee Candle Pink Lady Slipper

Cześć!
Przychodzę dziś z kolejnym zapachem. Takim, który jest w stanie umilić zarówno chłodny i ponury wieczór, jak i dodać uroku letniemu porankowi.


Pink Lady Slipper to zapach należący do kategorii Floral. Kategoria ta oddaje idealnie jego istotę, gdyż aromaty w nim zawarte to mieszanka storczyków, róż, jaśminu oraz fiołków.


Byłam bardzo ciekawa tego owianego sławą zapachu i bardzo chciałam go wypróbować. Nie było łatwo go upolować, ale na szczęście z pomocą przyszedł sklep Homedelight (który zresztą serdecznie Wam polecam).
Jaki zatem jest zapach Pink Lady Slipper? Na pewno kwiatowy. To słowo oddaje jego istotę i jak najbardziej mogę zgodzić się z producentem, iż PLS wyczuwalne są róże, jaśmin i fiołki. Wierzę także na słowo, że można poczuć tam również orchideę, aczkolwiek dla mnie zanika ona wśród reszty kwiatów. Według mnie w tej kompozycji na prowadzenie wysuwa się mieszanka świeżej róży oraz jaśminu, a ich delikatnym tłem stają się tu wspomniane fiołki i orchidea. Zapach w swojej kwiatowej lekkości jest jednocześnie dosyć ciężki. Ciężkość ta wynika moim zdaniem z jego mydlanego charakteru.

Ocena:9/10

Pink Lady Slipper to kompozycja, która mi odpowiada i mogłabym bez problemu przygarnąć świecę o tym zapachu.
Macie swoje ulubione kwiatowe zapachy? Chętnie je poznam!

Do następnego, pa!

niedziela, 24 maja 2015

Szampon Agafii - objętość i puszystość.

Cześć!
Skusiłam się na szampon z serii Receptur Agafii. Przyznam, że do zakupu skłoniła mnie ciekawość i wszechobecne dobre opinie na temat produktów tej firmy. Moje włosy są długie, bo sięgają aż za łopatki, jednak są przy tym dość cienkie. To, w czym staram się im pomagać na co dzień to osiąganie objętości i puszystości, dlatego zazwyczaj decyduję się na szampony, które mógłby mi w tym pomóc. Tak było i tym razem.


Swój szampon zakupiłam w sklepie Skarby Syberii i zapłaciłam 9,95zł za 350ml produktu. Producent zwraca uwagę, iż zawarta w szamponie woda pszeniczna daje włosom naturalną objętość, a starannie dobrany zestaw ziół wzmacnia je od cebulek do samych końcówek. Naturalna baza mydlana skomponowana na bazie pięciu ziół delikatnie oczyszcza skórę głowy. Nie zawiera SLS i parabenów. Zawiera naturalne saponiny. Szampon do wszystkich typów włosów.


Według mnie szampon spełnia swoją rolę. Dodaje włosom objętości i powoduje, że stają się sztywniejsze. Lubię, gdy szampony nie powodują sypkości włosów i nie obciążają ich. Produkt jest delikatny, co jest ogromnym plusem przy codziennym użytkowaniu. Włosy stają się bardziej puszyste zarówno, gdy wysychają same, jak i oczywiście wtedy, gdy zostają wysuszone za pomocą suszarki.
Szampon ma dość gęstą konsystencję i dobrze się pieni. Przyznam, że obawiałam się mocno ziołowego, nachalnego zapachu, a otrzymałam przyjemny, lekko ziołowy i słodki aromat, który nie utrzymuje się na włosach.



Szampon zawiera składniki takie jak: Lukrecja Uralska (Glycyrrhiza Uralensis Root Extract), która posiada silne właściwości łagodzenia podrażnień, działa przeciwbakteryjnie i wspomaga regenerację komórkowką oraz przyśpiesza gojenie drobnych uszkodzeń skóry; Mydlnica lekarska (Saponaria Officinalis Root Extract), która delikatnie myje włosy, zawiera naturalne związki działające oczyszczająco, zmiękczająco, ponadto działają także między innymi przy łupieżu i wypadaniu włosów; Amarant, który nawilża włosy i poprawia ich wygląd.

Podsumowując, otrzymałam zadowalającą mnie jakość, puszyste włosy i dużą wydajność za bardzo rozsądną cenę. Z wielką chęcią wrócę ponownie do używania tego kosmetyku.

Ocena: 10/10

Używałyście kiedyś kosmetyków tej firmy? Możecie macie wśród nich ulubieńców godnych polecenia?

Do następnego, pa!

sobota, 16 maja 2015

Yankee Candle Black Coconut

Cześć!
Mogę ze spokojem przyznać, że moje zamiłowanie do zapachów Yankee Candle trwa już długo. Wydawało mi się, że mój 'zapachowy staż' mierzony w ilości obwąchanych i wypróbowanych kombinacji nie przyniesie mi już nic nowego ze standardowej kolekcji dostępnej w sklepach. Myliłam się! Black Coconut - bo to o nim mowa - zupełnie zmienił moje przekonanie.


Black Coconut należy do kategorii Fresh. Przez producenta przyrównany został do rajskiego zachodu słońca, a zawarte w nim aromaty to dojrzały kokos, egzotyczne kwiaty oraz drzewo cedrowe.



Ten zapach zwyczajnie mnie urzekł. Czemu więc wpadł w moje ręce dopiero teraz? A no dlatego, że nigdy nie sięgałam po czarne woski, bo byłam pewna, że wszystkie są ciężkimi i męskimi zapachami. Black Coconut to słodka gratka dla miłośników kokosa. Na prowadzenie wysuwa się jego delikatna nuta połączona wraz z soczystym ananasem. Dodatkowo, gdzieś w tle bardzo nieśmiało przebija się drzewo cedrowe. W całościowym ujęciu zapach jest przyjemnie słodki i otulający.
Jak wcześniej wspomniałam Black Coconut zakwalifikowany jest do kategorii Fresh, jednak według mnie lepszym odniesieniem była by dla niego kategoria Fruit. Naklejka przywodzi mi na myśl ciepłe zachody słońca, piękne czerwone niebo i chwile relaksu.
Jeżeli jeszcze nie próbowaliście Black Coconut to najwyższy czas to zmienić! Ostatnimi czasy na amerykańskiej stronie producenta pojawiły się informacje, że zapach ma zostać wycofany z USA (a więc może i z Europy?).

Ocena: 9/10


PS Wydawało mi się, że poza zakupami majowymi (klik), które Wam pokazywałam nie kupię w tym
miesiącu nic nowego... Nie wyszło. Przybyło mi kilka takich oto miłych rzeczy, a niedługo pojawią się jeszcze kolejne.


Do następnego, pa!

środa, 13 maja 2015

Yankee Candle Darling Clementine

Cześć!
Mandarynki. Kto nie lubi ich zapachu? Mogą wywoływać pewne typowe skojarzenia - na przykład okres świąt Bożego Narodzenia. W tym przypadku skojarzenie jest jednak zupełnie inne. Ciepło. Wakacje. I spacery wśród drzewek cytrusowych.


Darling Clementine to zapach z serii Simply Home (swoją drogą - aktualnie wycofywanej z Polski). Należy do grona kompozycji owocowych.
Producent opisuje zapach jako liście cedru z pikantną nutą cytrusową.


Przyznam szczerze, że za pierwszym razem kupiłam go chociaż po powąchaniu na sucho mnie specjalnie nie porwał. No, ale ta naklejka... Nie mogłam jej się oprzeć.
Darling Clementine to z pewnością nietuzinkowy i ciekawy zapach. Nie jest to kwaśna mandarynka z typową dla cytrusów nutą i nie jest to także ciężki, leśno - drzewny zapach. Generalnie nie przepadam za zapachami cytrusowymi oraz cedrowymi. W tym przypadku uważam jednak, że jest to idealna mieszanka proporcji zaciągniętych z obu tych aromatów.
Skojarzenia, które przywołuje w mojej głowie to spacer alejką drzewek mandarynkowych i wakacyjna błogość, a w powietrzu unoszący się aromat mandarynek (takich powąchanych przez skórkę!) i zielonych, pełnych życia drzew.

Ocena: 8/10

Znacie Darling Clementine? Macie swoich ulubieńców z serii Simply Home?

Do następnego, pa!

wtorek, 5 maja 2015

Majowe zakupy zapachowe

Cześć!
Jak ten czas szybko leci! Dopiero co zaczynał się nowy rok, a tu nagle mamy maj. Nowy miesiąc to nowy czas, a nowy czas to nowe przyjemności! W związku z początkiem miesiąca i jego przeplataną pogodą wybrałam się wraz z przyjaciółką po kilka miłych rzeczy... Czy to przypadek, że trafiłyśmy właśnie do wyspy Yankee Candle? Nawet sobie nie wyobrażacie jak to dobrze mieć kogoś, kto tę miłość do zapachów zrozumie i na dodatek sam się obkupi! Zatem zapraszam Was do obejrzenia kilku naszych zdobyczy.


Woski, woski, więcej wosków! Tak się złożyło, że dotarła dziś do mnie również przesyłka z Allegro, a w niej zakupione w okazyjnej cenie woski. Wszystkie są na tę chwilę na ogólnym wyczerpaniu i przechodzą do grona niedostępnych w naszym kraju.

Bahama Breeze - pachnący świeży ananas, słodkie mango i sok świeżo wyciśnięty z grejpfruta. Orzeźwiający, tropikalny drink zatopiony w wosku.

Paradise Spice - egzotyczna wyspa skarbów, czyli doskonałe połączenie dojrzałych bananów i kremowej wanilii zaskakująco doprawione cynamonem i goździkiem.

Daring Clementine - pełnia klimatu panującego w sierpniowym, egzotycznym ogrodzie! Energetyczna kompozycja zawiera w sobie moc klementynkowych olejków – esencji wyciśniętych z dużej porcji świeżo zebranych, słodkich i bardzo soczystych owoców.


Kupiłyśmy także po jednej, majowej świecy. Nie skusił nas żaden z zapachów miesiąca, ani żaden inny przypadkowy aromat. Dobrze wiedziałyśmy, co jest naszym celem!

Under the Palms - zapach trawy morskiej, świeży aromat palmowych liści i słodkie nuty tropikalnych kokosów, czyli pełnia wakacyjnej, rajskiej natury wypełniająca wszystkie kąty domu letnim, egzotycznym klimatem.

Satled Caramel - karmel, cukier oraz sól morska. Prawdziwa delicja – kojąca umysł, rozluźniająca ciało i niewymagająca długiego ślęczenia w kuchni.
 

Ostatni z nabytków to kominek. Powierzchnia miseczki jest dość spora, co jest jego zaletą. Z relacji wynika, iż idealnie pozwala to na równomierne i intensywne uwalnianie zapachu. Cóż więc o nim mówić? Śliczny, klasyczny i idealnie spełniający swoją rolę.


Dobrze zaczęłam ten miesiąc i mam przeczucie, że już cały maj będzie dla mnie przyjemny!
Oczywiście możecie spodziewać się w przyszłości postów z moimi odczuciami i dokładniejszymi opisami poszczególnych zapachów.
A jak u Was? Skusiły Was już jakieś pachnące przyjemności? Co planujecie upolować w tym miesiącu?

Do następnego, pa!

piątek, 1 maja 2015

Yankee Candle Tulips

Cześć!
Dziś chyba powinnam zacząć od tego, że uwielbiam tulipany. Kojarzą mi się z kolorową wiosną, przyjemnym ogródkiem babci i z Holandią, z którą wiążę wiele miłych wspomnień. Kiedy tylko pojawiają się u sprzedawców handlujących na pobliskim ryneczku nie ma dnia, by nie gościły w moim domu. Siłą rzeczy - wręcz musiałam poznać zapach Tulips.


Tulips to zapach należący do kategorii Floral.
Naturalny, niezmącony zapach tulipanów. Doskonale uchwycona esencja rześkiego, wiosennego poranka.


Tulips, to zapach na tę chwilę dość trudno dostępny w Polsce. Pamiętam, że kiedy pojawił się na półkach w wersji sezonowej, dostępny był u nas tylko w wersji średniego słoja zapakowanego w ozdobne, kartonowe pudełeczko. Ze względu na opakowanie nie było nawet możliwości, by go powąchać. Minął pewien czas i zapach stał się unikatem.

I jak wrażenia? Owszem, jest to zapach mocno kwiatowy, jednak moim zdaniem nie oddaje aromatu prawdziwych tulipanów. Jest przyjemny i na pewno nie przytłaczający. Z pewnością nie jest mydlany i ciężki. Wyczuwam także pewną trawiastą nutę, która wyłania się podczas palenia. Dodatkowym ciekawym akcentem jest tu także pewna pieprzna nuta, nadająca całości lekkiej goryczy.

Tulips to zapach ciekawy i dosyć specyficzny. Niestety nie do końca był tym, czego się po nim spodziewałam.Według mnie nie jest typowym przedstawicielem kwiatowych zapachów, jednak jednocześnie nie jest to zapach, który powalał by swoją niepowtarzalnością. Mnie się spodobał, aczkolwiek nie będzie zajmował miejsca wśród ulubieńców.

Ocena: 7/10

Do następnego, pa!