piątek, 31 lipca 2015

Zapachy limitowane - Granny Smith, Juicy Watermelon i Blueberry Scone

Cześć!
Nie da się ukryć, że Yankee Candle dopieszcza ostatnio polski rynek zapachowy. Dopieszcza i rozpieszcza! Dopiero co na półkach pojawiły się limitowane zapachy w postaci Coconut Bay, Sunflowers, Meadow Showers i Oceanside, a tu znowu szykują się nowości! Już za chwileczkę, już za momencik... powąchamy kolejne nowości! Po raz kolejny dostępne tylko w dużych słojach.

  • Granny Smith, czyli zielone i aromatyczne jabłka zerwane prosto z drzewa. Czy nie brzmi kusząco? Ja wyobrażam sobie ten zapach jako słodko-kwaśny i raczej delikatny. Jestem go bardzo ciekawa!
  • Juicy Watermelon, czyli słodkie, soczyste arbuzowe orzeźwienie! Arbuz to owoc, który zdecydowanie najbardziej kojarzy mi się z upalnymi dniami. Przyznam, że mam ten zapach w wosku i może nie oddaje on świeżego arbuzowego aromatu, ale jest słodziutki i ciekawy. Nie jest to typ chemicznej kombinacji arbuzowej, w swoim zapachu bardzo przypomina mi kisiel!
 
  • Blueberry Scone, czyli ciasto z kremem, borówkami i nutką wanilii... mniam! Zapachy ciastowe nie są moją specjalnością, jednak z chęcią poznam BS. Wanilia i borówki bardzo mnie do tego zachęcają.

     
Tak prezentują się nadchodzące nowości. Żaden z nich nie zachęca mnie na tyle, że już na tę chwilę jestem gotowa szykować się do zakupów, ale kto wie co będzie po powąchaniu. Jestem pewna, że kandydatem na świecę nie jest w moim przypadku Juicy Watermelon (choć uważam, że jest naprawdę bardzo ładny). A Granny Smith i Blueberry Scone, cóż... mam nadzieję, że mnie nie zawiodą!

Planujecie jakieś zakupy z tej edycji limitowanej? A może znacie te zapachy?

Do następnego, pa!

środa, 29 lipca 2015

Yankee Candle Windblown

Cześć!
Oto i ja, jestem! Przepraszam za moją dłuższą nieobecność, ale zostałam pochłonięta przez kilka rzeczy, które to z kolei zagięły moją czasoprzestrzeń. W każdym razie - już jestem!

Żeby w pełni móc celebrować mój mini-powrót zacznę od zapachu, który urzekł mnie całkowicie. Wstąpił do mojej TOP listy z impetem, nie zastanawiając się co będzie z resztą konkurentów. Który to taki odważny? A no, Windblown. Zaczęło się całkowicie niewinnie, bo zamówiłam go w pakiecie nowości: Winblown, Cotton Candy i Salt Water Taffy (swoją drogą, podzielę się z Wami niedługo moją opinią na temat reszty). Nie minęły dwa tygodnie, a ja już cieszyłam się dużym słojem.
 

 Windblown to zapach zaklasyfikowany przez producenta do kategorii Fresh. Opisany jako świeże powietrze przeplatające się z aromatem cytrusów, lilii oraz morskiej świeżości. Zapach ten powoduje, że możesz poczuć się jak na wybrzeżu, gdzie słońce i delikatny wiatr nieśmiało muskają twoje włosy.


Kategoria, do której należy Windblown idealnie oddaje jego istotę. Zapach jest świeży i nieprzytłaczający, a przede wszystkim kompletnie nieoczywisty. Określiłabym go jednocześnie rześkim i słodkim, wręcz delikatnie perfumowanym. Morska świeżość, bryza? Zdecydowanie, aczkolwiek na pewno nie w wydaniu łazienkowym. Jeśli chodzi o resztę, to właściwie w ogóle nie wyczuwam w nim nut cytrusowych. Wydaje mi się natomiast, że to właśnie lilia nadaje całej kompozycji tej specyficznej 'ciężkiej lekkości'.
Windblown to zapach świeży i delikatny oraz zdecydowanie niepowtarzalny. Jeżeli chodzi o jego moc, to jest ona jak najbardziej dobra - zarówno w wosku, jak i w świecy.

Ocena: 11/10 ;)

Znacie Windblown? Może urzekł Was tak samo jak mnie? Bardzo żałuję, że zapach ten nie jest dostępny w polskiej ofercie Yankee Candle.

Do następnego, pa!

niedziela, 5 lipca 2015

Kringle Candle Watercolors, czyli moje pierwsze Akwarele

Cześć!
Dziś będzie trochę odmiennie, gdyż... skusiłam się na Kringle! Moja zapachowa przygoda trwa już dość długo, jednak przez cały czas pozostawałam wierna ofercie Yankee Candle. Dlaczego? A no dlatego, że jestem w pełni zadowolona z tego, co oferuje nam YC. Wydaje mi się też, że dodatkowym powodem mogła być moja obawa przed tym, że Kringle Candle mnie urzeknie i będę chciała więcej i więcej i... więcej!


I tym oto sposobem zdecydowałam się na Watercolors, czyli Akwarele.
Jak zapach opisany jest przez Kringle Candle? Jako esencja zbliżającego się lata. Połączenie bogatych, kwiatowych nut ze słodkimi, owocowymi akcentami, zrównoważonych zapachem drzewa sandałowego i piżma. Arcydzieło wśród zapachów.

Jakim zapachem jest dla mnie Watercolors? Na pewno przepięknym! Jednak nie do końca mogę zgodzić się z producentem, iż jest to zapach zbliżającego się lata. Nie. Według mnie jest to właśnie zapach trwającego lata! Idealnym określeniem jest nazwanie tego aromatu mieszanką kwiatowo - owocową. Właściwie nie potrafię stwierdzić jaka roślina czy też jaki owoc wysuwają się na pierwszy plan, ale tworzą razem unikatową i słodką, a zarazem lekką i orzeźwiającą mieszankę. Nie wyczuwam jednak w tym zapachu ani drzewa sandałowego, ani piżma - być może ich ilość jest znikoma i właśnie w ten sposób równoważą całość kompozycji.



To, co uważam za ogromny plus wosków Kringle Candle to z pewnością ich opakowanie. Plastikowe pudełeczko z wygodnym wieczkiem. W środku aż 40g produktu podzielonego na pięć części ułatwiających dawkowanie produktu. Rozwiązanie to jest bardzo praktyczne, choć według mnie kostki są chyba troszkę za duże na jednorazowe palenie - być może uważam tak dlatego, iż wolę palić mniej, ale na świeżo.

Moje pierwsze spotkanie z woskiem firmy Kringle Candle uważam za jak najbardziej udane. Jestem zadowolona z formy, stosunku ceny do ilości i jakości (ok. 10 zł) oraz z samego zapachu, który pozwolił mi poznać markę KC. Myślę, że w przyszłości zdecyduję się na wypróbowanie kolejnych wosków Kringle Candle.

Ocena: 10/10
Które zapachy Kringle są według Was warte uwagi? Na co powinnam skusić się następnym razem?

Do następnego, pa!

czwartek, 2 lipca 2015

Czerwiec w zdjęciach

Cześć!
Wraz z początkiem zapowiadającego się upalnie lipca zapraszam Was do czerwcowych wspominek. Miesiąc upłynął mi w zawrotnym tempie głównie ze względu na sesję i wszystko, co z nią związane - poświęcenie jednak się opłaciło, a egzaminy zostały pokonane!


 Częsty widok w czerwcowe wieczory - zeszyt, milion zakreślonych na żółto notatek (wedle logiki 'zakreślę tylko to, co najważniejsze!') i dobra herbata.


Ale na szczęście nie samą nauką żyje człowiek! Mile spędzony czas w ZOO.


Łódzkie miejsce, które mogę Wam polecić w tym miesiącu to klubokawiarnia Niebostan (klik). Miejsce o niepowtarzalnym klimacie z bardzo oryginalnym wystrojem. W tym miejscu najróżniejsze przedmioty otrzymują swoje drugie życie jako... meble. Możecie usiąść między innymi w fotelu stworzonym ze sklepowego wózka czy na kanapie wykonanej z wanny lub z foteli samochodowych.


Atmosferę pełnego luzu i domowego klimatu dopełnia niebostanowy przyjazny pies.


Innym razem wybrałam się za znajomymi do kawiarni podróżniczej Daleko-Blisko (klik), gdzie w ramach Festiwalu Dobrego Smaku można było zakupić deser nawiązujący do smaków dzieciństwa. Świeże truskawki, ryż preparowany i kisiel malinowy przykryte pianą z ciepłych lodów ze strzelającą posypką podane z ciepłym kakao... mniam!


Był także czas na wspólne gotowanie w zaciszu domowym! Na zdjęciu pesto z rukoli i nerkowców w toku. Tego samego dnia powstało także liczne grono mini burgerów, których niestety nie zdążyłam uwiecznić.


Spacery po mieście, czyli niedawno otwarty Pasaż Róży - odnowione kamienice wysadzone małymi, lustrzanymi elementami. Magiczny efekt!



To, co uwielbiam letnią porą to późne i efektowne zachody słońca. Niepowtarzalne i urzekające, mogłabym wpatrywać się w niebo godzinami.

Jak Wam minął czerwiec? Mam nadzieję, że spędziliście ten czas w pozytywnej atmosferze i bez wszelkich niepowodzeń. Niech lipiec przyniesie ze sobą same dobroci!

Do następnego, pa!